niedziela, 11 maja 2014

Buon appetito!

Moja wielka, smaczna, włoska przygoda dobiegła końca. Aż przykro było wsiadać do samolotu na Ciampino, gdy na rzymskim niebie zaczynało coraz mocniej świecić piękne słońce. Ale cóż, trzeba wracać do rzeczywistości, pracy i deszczowego (niestety) Krakowa. Pełna inspiracji, nowych sił i pomysłów wróciłam, by kontynuować i spełniać moją kulinarną pasję. Tymczasem specjalnie dla Was wrzucam, krótki reportaż z mojego pobytu w Rzymie oraz Neapolu.  Przedstawiam apetyczną stronę obu miast.


Pierwszy dzień wraz z Jolą poświęciłyśmy na szybkie rozpoznanie miasta. Oczywiście trafiłyśmy także na jedną z najbardziej znanych ulic Rzymu, czyli Via del Corso. Mnogość sklepów odzieżowych nie była wprost proporcjonalna do ilości knajpek (żołądek domagał się jeść – teraz, zaraz). Pizzerii, restauracji i mniejszych  trattorii było niewiele. A jak już coś się znalazło to ceny przekraczały nasze możliwości finansowe. Wreszcie w poszukiwaniu miejsca posiłku trafiłyśmy na jedną z bocznych uliczek i tam znalazłyśmy restauracyjkę, która wyglądała przyzwoicie, a cena nie odstraszała. Spożyłyśmy sałatkę, pizzę, a do picia zamówiłyśmy cappuccino i winko. Ogólna ocena jedzonka to 6/10. Generalnie polecam knajpki bliżej rejonu Di Trevi niż Via del Corso, ze względu na smak i na cenę.

Kolejny dzień pobytu to dalsze zwiedzanie, a także obżeranie się mozzarellą i ricottą bez pamięci (skutki czuję po spodniach… wrrr). I woda, dużo wody. Pogoda była świetna, słońce towarzyszyło nam przez cały okres pobytu, więc bez częstego nawadniania się nie obyło. Obiadek spożyłyśmy w okolicy fontanny Di Trevi na Via del Arcione. Posiłek smaczny, niezbyt drogi (mam na myśli pizza, pasta między 4-6 euro, kawa 2,5-3 euro). Pasta Arrabiata i sałatka były na tyle dobre, iż mogę dać 8/10. Ogólnie knajpki w tym rejonie są warte polecenia.




Wtorek przypadł na Neapol. Dla mnie miasto przeciwieństw (prawie jak Indie). Z góry radzę wszystkim, którzy udają się do Neapolu w celu zwiedzania, (a nie znają na tyle miasta, by czuć się pewnie) aby trzymali się ruchliwych ulic, punktów turystycznych i obszarów w miarę bezpiecznych. Neapol z jednej strony jest piękny (Via Toledo, zatoka, port, Starówka), a z drugiej przerażająco brudny i nieprzyjazny. Sterty śmieci walające się po ulicach, smród i wielu podejrzliwie patrzących tubylców nie były dla nas komfortowe. Gdy już wróciłyśmy (szczęśliwie!) na turystyczny szlak odetchnęłyśmy z ulgą i w spokoju dokończyłyśmy zwiedzanie. W południe skosztowałyśmy Caffe Latte na placu w centrum miasta, a na obiad poszłyśmy na najlepszą pizzę pod słońcem do pizzerii Vesi. Quattro formaggi była obłędna, a wino mocne! J Na Via Toledo Jola zjadła lody, które określiła mianem genialnych, więc polecam. A Jola wie co mówi! 



Reszta dni upłynęła na fotografowaniu, zwiedzaniu, jedzeniu, piciu i opalaniu. Na koniec mieszanka zdjęć nie dotyczących jedzenia, na zachętę do zwiedzania malowniczej Italii. I jak tu nie kochać Włoch?! ;)










Ciao!


Dziękuję za odwiedziny na moim blogu. Będzie mi niezmiernie miło jeżeli pozostawisz po sobie ślad, czyli komentarz. 
Pozdrawiam serdecznie! 
Basia ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz